strona główna
recenzje
wywiady
z wysokiej półki
rozmaitości
galerie „przeciągu”
archiwum
archiwum aktualności
wyślij do redakcji
zespół redakcyjny
wydawca
interesujące odnośniki
wejdź na F O R U M
Zmień skórkę:
|
|
recenzje
SCENA TEATRALNA: Faust, czyli portret Mefista
07.06.2005 Agnieszka C. Filipiak
Chwilo trwaj – ale tylko po wiśniewsku, tylko w precyzyjnym brzmieniu, tylko w najnowszej przestrzeni Teatru Nowego. Kolejne po „Ryszardzie III” i „Weselu” wielkie dzieło w interpretacji Wiśniewskiego ogląda się na bezdechu, ciągiem, z nasyconą czujnością. Doświadczamy maksymalnego zbliżenia przy jednoczesnej uważnej obserwacji tła, poznajemy różne aspekty stającego się gwałtu, bluźnierstwa, wyszydzania, wreszcie – zła. Przedstawienie jest utkane autorsko i intymnie – znajdziemy tu motyw tańca, marazmu, osobnego Boga, portret zbiorowy i indywidualny wyrwany z rzeczywistości. Zachwycają misterne kostiumy, rewelacyjna (a tak często niedoceniana w teatrze) charakteryzacja, powoduje eskalację odbioru estetycznego „Fausta”. Barwny korowód postaci jest narysowany wyraźną, zdecydowaną, groteskową kreską; na szczególną uwagę zasługuje znakomity Mefistofeles (Mirosław Kropielnicki) oraz drugoplanowe postaci Mme Auerbach (Daniela Popławska w makijażu stylizowanym na Fridę Kahlo) i Trębacza (Radosław Elis po niezwykłej metamorfozie).Zespół Nowego przełamuje – przynajmniej częściowo – manierę sceniczną, funkcjonuje na najwyższych obrotach pędzącego czasu i pędzącej materii. Dzieło Goethego zostało precyzyjnie przeanalizowane i reżysersko skonstruowane, powstał samonakręcający się mechanizm zła, kakofonia dźwięków z dobrze rozegraną ciszą. Każdy element jest na swoim miejscu – niezwykle interesujący jest dla mnie moment zdejmowania kostiumu przez Fausta, scena ta stanowi cudzysłów dla formy, z którą dramat zmagał się przez stulecia. Bardzo natarczywie wdziera się w pamięć widza tłum krzyżujący Chrystusa, tłum wyszydzający. Zło zwielokrotnione, jak u Andy’ego Warhola, odbija się powielając wzorzec w twarzach zjaw i zwykłych ludzi, rozbija się na części pierwsze, rozrasta, zakorzenia, rozsypuje się po scenie. Niezwykle ważnym zabiegiem jest próba nakreślenia portretu Mefistofelesa – w odniesieniu do portretu miłości, zbiorowej nienawiści, obojętności i wszechobecnego relatywizmu. Mimo, iż przedstawienie jest mitologizowane, symboliczne, w scenach zbiorowych zaczyna pobrzmiewać popkulturowo, zastraszająco współcześnie. Zmysłowość, intuicyjność – to cechy wiodące tego „Fausta”, jednak i tym razem całość jest niespójna, momentami pozbawiona przyczyn, skutków i interakcji. Jest to jednak kolejny charakterystyczny element stylizacji Wiśniewskiego – niektórych wyznawców geniuszu Kantora, drażni bliźniacze podobieństwo dykcji reżyserskiej, innych zachwyca wariacja na temat formy á la teatr Cricot. Mnie „Faust” rozbudził i – po raz pierwszy – autentycznie wzruszył. Agnieszka C. Filipiak zdjęcie: Teatr Nowy przeciąg 3/57 2005
|
|
Nasi dobroczyńcy:
Wydawnictwo Naukowe PWN SA
Wyższa Szkoła Bankowa w Poznaniu
Platforma Medialna PMedia.pl
Akademia Nauki
PASO
Profi-Lingua
Paweł Kaczmarek
Drukarnia "AMK"
62-025 Kostrzyn Wlkp.
ul. Sienkiewicza 5
SUFLER 2006
|