Humanista – pochodna z lenistwa?Zuzanna Fimińska
W czasach zimnej wojny, by wygrać z ZSRR, Amerykanie
postawili na uczenie matematyki i fizyki.
Dziś, Amerykańscy badacze zgarniają wszystkie
naukowe Nagrody Nobla. W Polsce, tymczasem,
toczy się dyskusja jak podnieść prestiż rodzimej
nauki, przerywana najpopularniejszym w kraju
zdaniem „nie lubię matematyki!”.
Książek nie wypada nie czytać. Do kina nie wypada
nie chodzić, nie należy nie lubić teatru, nie
znać nazwisk wieszczów. Za to popisywanie się
matematycznym kalectwem jest zawsze na miejscu
i zwykle odbywa się przy poklasku publiczności.
Matematyczne nieudacznictwo w naszym
kraju nie jest porażką. Bycie bezrobotnym (humanistą) też nie.
Dlaczego nie uczymy się matematyki? Dlaczego nie lubimy tego
przedmiotu? Zbyt trudny? Nie ma nauczycieli, potrafiących
przekazać uczniom wiedzę nie upokarzając ich przy tablicy?
Nie – napisanie rozprawki też jest niełatwe, a polski nie cieszy
się powszechną niechęcią. Dodatkowo, jak kraj długi i szeroki
istnieją belfrzy znający matematykę i skuteczne metody przekazywania
umiejętności matematycznych. Wina nie leży więc po
stronie pedagogów.
Przyczyną, dla której mamy narodową awersję do liczb jest
pewność, że „to się nigdy nie przyda”. Fani tego twierdzenia
kumulują się w klasach humanistycznych – wśród (o ironio!)
potencjalnych socjologów, prawników, polonistów. Wszyscy
zapominają, że prawnik jest logikiem (nie pisarzem!). Socjolog
to analityk danych statystycznych, który musi umieć nimi manipulować,
a nauczyciel polskiego musi wiedzieć jak obliczyć
procentową frekwencję.
Matematyka to królowa nauk. Każdy koncept da się zapisać za
pomocą liczb i symboli. Miłość, popęd seksualny, ideał urody
– pojęcia, pozornie zarezerwowane dla poetów, mają wzór matematyczny.
Najlepsze światowe uczelnie wymagają egzaminu
z matematyki, choćby na podstawowym poziomie (w tym na
prawo, socjologię, politologię, nawet na kier. lingwistyczne).
Tam, inaczej niż u nas, umiejętności matematyczne utożsamia
się z sukcesem na studiach i w dalszej karierze. I słusznie, bo najwięcej
ofert pracy jest teraz dla umatematycznionych. Niestety
(?), matematyka wymaga pracy, konsekwencji, uporządkowania,
których często brakuje. Niechęć wynika z lenistwa?
Na liczby jesteśmy skazani– inwestując, oszczędzając, obliczając
średnią ocen. To, że mamy z nimi problem nie jest przerażają-
ce – tragedią jest to, że tego problemu nie chcemy rozwiązać.
W końcu będziemy chcieli zapaść się pod ziemię – jak się państwo
poczują, kiedy będą musieli własnemu potomkowi powiedzieć:
nie potrafię obliczyć pola dwunastościanu?
Zuzanna Fimińska
przeciąg 1/64 2007
|